Drodzy Przyjaciele!
Od 1 października rozpoczynamy nabożeństwa różańcowe . Zapraszamy do wspólnej modlitwy codziennie o 17.20 (za wyjątkiem 13 października - kiedy to z racji Dnia Fatimskiego odbędzie się procesja różańcowa wokół kościoła po mszy o 18.00).
Przyłączcie się do rozważania tajemnic z życia Pana Jezusa i Jego Matki. Po Różańcu zapraszamy na Mszę świętą.
A oto świadectwa o umiłowaniu Różańca przez bł. Piotra Jerzego Frassatiego, naszego Patrona.
Cytat pochodzi z książki „Rekolekcje z ... Bł. Piotr Jerzy Frassati" autorstwa Teresy Jankowskiej. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa M.
„Piotr Jerzy również miał swój testament, z którym nigdy się nie rozstawał, nosząc go zawsze w kieszeni. Był to bardzo nietypowy testament. Tina Ajmone Cat, urzędniczka, wspomina: "Wielekroć starałam się wyperswadować mu trudne i niebezpieczne wspinaczki, ale bez skutku. Jego beztroski optymizm, młodzieńcza pewność siebie, jaką przejawiał we wszystkich przedsięwzięciach, przyciągały do niego równie entuzjastycznie nastawionych do życia przyjaciół. Na półtora miesiąca przed odejściem na zawsze, oznajmił mi, że zamierza zdobyć północną ścianę Lunelle. Ten szczyt, choć niezbyt wysoki (...), jest bardzo trudny (...). Usilnie odradzałam mu to wejście, ale nie chciał z tego zrezygnować. Mógłby pan spaść i zrobić sobie coś złego mówiłam mu. I po co, skoro można chodzić w góry nie narażając się na niebezpieczeństwo No tak odpowiedział. (...) Jeżeli pisane mi jest skończyć na dnie przepaści, Lunelle pochłoną jedną ofiarę więcej. Och, co za makabryczne myśli przychodzą panu teraz do głowy! wykrzyknęłam. Teraz (...) Ależ ja często myślę o śmierci i wcale mnie to nie przeraża. Nasze obecne życie jest tylko przygotowaniem do przyszłego. Do prawdziwego życia tam, życia, które nas wszystkich czeka. Musimy więc o nim często myśleć i być zawsze gotowi, gdyż Bóg może nas przywołać do siebie w każdej chwili. Ja, na przykład zakończył Pier Giorgio mam zawsze przy sobie swój testament. Naprawdę A mnie, co Pan zostawi Co pani zostawię (...) Ja nic nie posiadam. Mój testament jest wyłącznie duchowy. Jeżeli pani chciałaby, żebym jej coś zostawił, przyniosę pani różaniec zrobiony z ziaren pewnej rośliny, którą uprawiam w moim ogrodzie w Pollone, a pani w zamian odmówi za mnie czasem Zdrowaś Maryjo, żeby Bóg okazał mi swoje miłosierdzie!"
Różaniec odmawiał codziennie, najczęściej późnym wieczorem. Ale wykorzystywał także i inne chwile, idąc ulicą, jadąc tramwajem... Członkowie rodziny Rahnerów, u której przebywał będąc w Berlinie, zeznają, że z jego pokoju każdego wieczoru rozlegał się głośno odmawiany Różaniec. W rodzinnym domu był ostrożniejszy gdy matka była w Turynie, odmawiał go po cichu, żeby nie drażnić jej i tak już zaniepokojonej jego "nadmierną pobożnością". Podczas podróży z przyjaciółmi, której celem była kolejna wyprawa górska, głośne rozmowy i ogólną radość przerywała w pewnej chwili propozycja Piotra Jerzego, aby wspólnie odmówić różaniec. "Żartowaliśmy między sobą z gigantycznego różańca Pier Giorgia, mówiąc, że odziedziczył go chyba po jakiejś matce przeoryszy. Zrozumiałem później, że była to afirmacja zasady: świadectwo czynnego życia".
W schronisku, chcąc nakłonić do wspólnej modlitwy zmęczonych całodzienną wspinaczką kolegów, marzących jedynie o zjedzeniu kolacji i położeniu się spać, proponował w zamian za odmówienie różańca naoliwienie ich przemokniętych butów. Oczywiście, dzięki inicjatywie Piotra Jerzego Różaniec towarzyszył alpinistom także na szlaku górskim, wzbudzając zdziwienie, czasem nawet podziw mijających ich turystów. Piotr Jerzy nie narzucał niczego swoim kolegom, zaczynał po prostu sam głośno odmawiać Różaniec. Po chwili słychać było kolejne głosy.
"Zawsze nosił ze sobą różaniec, dokądkolwiek szedł. Kiedy wieczorami przychodzili koledzy, żeby uczyć się razem, zanim zabrali się do nauki, odmawiali Różaniec" wyznaje Marysia Borowy, pokojowa. Giovenale Calandri, robotnik: "W owym czasie nie nosiłem ze sobą różańca i to on powiedział mi, że dobry chrześcijanin przez całe życie i w chwili śmierci powinien go mieć przy sobie, gdyż różaniec jest znakiem prawdziwego chrześcijanina i chroni od wszelkich niebezpieczeństw". A Matka Serafina Soro z zakonu franciszkanek anielskich wspomina: "Pier Giorgio często zamawiał u naszych sióstr większą liczbę koronek; dowiedziałyśmy się później, że ofiarowywał je swoim towarzyszom, aby mogli codziennie odmawiać najmilszą jego sercu modlitwę do Najświętszej Panny".
Bez wątpienia to ukochanie modlitwy różańcowej wypływało z jego głębokiej czci i miłości do Maryi. Ona była naprawdę Kimś w jego życiu. Była jego Towarzyszką w codziennych zmaganiach się z różnymi sprawami i problemami. To Ona chroniła go przed złem i pomogła być wiernym Chrystusowi do końca, tak jak Ona była wierna. Piotr Jerzy znalazł właściwą drogę swojego życia, prostą i pewną, prowadzącą do prawdziwej Ojczyzny. Tą Drogą była dla niego Maryja. A najlepszą modlitwą wielbiącą Maryję był dla niego Różaniec. To właśnie był testament, który chciał przekazać innym. I okazuje się, że często mu to się udawało. "Kiedy tak zawsze irytujące mnie napomnienia starej babci: [Odmówimy różaniec, pora już na różaniec] słyszałem teraz z ust młodego człowieka, starszego ode mnie zaledwie o dwa lata, pochodzącego z nieprzeciętnej rodziny i obdarzonego niewątpliwymi zaletami moralnymi, obracającego się w środowisku studenckim, wolnego od jakichkolwiek nacisków ze strony rodziny, przepełnionego duchem ewangelicznym, musiałem uznać się za pokonanego i uwierzyć, że różaniec może być pożyteczny. Zaledwie wysiedliśmy z tramwaju na przedmieściu Monterosa, aby rozpocząć kolejne odwiedziny ubogich, podopiecznych naszej Konferencji, Pier Giorgio, biorąc w palce grube ziarna ogromnego różańca, jaki nosił zapewne Fra Savonarola, rzucał nagłe wezwanie: [Dziś piątek, tajemnice bolesne, pierwsza: męka Jezusa w Ogrójcu; pater noster...]" wspomina Don Pietro Occeli, paulin.
A może warto, z różańcem w kieszeni, pójść śladami Piotra Jerzego?”.